Council on Foreign Relations, Waszyngtoński think tank, który ma duży wpływ na politykę zagraniczną USA, po raz kolejny wzywa administrację Obamy by pod pozorem pokonania państwa islamskiego ISIS wspierała terrorystów Al-Kaidy.
W artykule zatytułowanym, "Accepting Al Qaeda: The Enemy of the United States Enemy", (Akceptując Al Kaidę: wroga wroga Stanów Zjednoczonych), Barak Mendelsohn autor zajmujący się sprawami zagranicznymi twierdzi, że Stany Zjednoczone muszą zrewidować obecną politykę wobec organizacji terrorystycznej i jej lidera Aymana al-Zawahiri.
"Bliskowschodnia niestabilność po rewolucjach arabskich i błyskawiczny wzrost Islamskiego Państwa Iraku i al-Sham (ISIS) wymaga by Waszyngton przemyślał swoją politykę wobec Al-Kaidy, w szczególności obieranie za cel Zawahiriego," pisze Mendelsohn. "W obecnym czasie destabilizowanie Al-Kaidy może w rzeczywistośc być wbrew działaniom USA zmierzającym do pokonania ISIS."
Mendelsohn twierdzi, że przez ataki nalotami zarówno na państwo islamskie jak i Al Kaidę w Syrii, Stany Zjednoczone "wzmocniły narrację dżihadystów, że Waszyngton jest wrogo nastawiony do sunnickich muzułmanów przez co są gotowi do rokowań z morderczym reżimem syryjskiego alawickiego prezydenta Baszara al-Assada."
"Aby Prezydent USA Barack Obama mógł spełnić "obietnicę" osłabienia i ostatecznie zniszczenia ISIS, musi osłabiać kontrolę ISIS nad Mosulem, Raqqa i innymi dużymi skupiskami ludności, jak również zatrzymać ekspansję", pisze Mendelsohn. "Przypadkowo ostrożne podejście administracji do interwencji wojskowej sprawia, że Al-Kaida, która postrzega ISIS jako renegacką odnogę jest ważnym graczem w ograniczeniu wzrostu ISIS."
Wszystko co powinieneś wiedzieć o Al Kaidzie:
Logika Mendelsohna jest nie do utrzymania gdy weźmie się pod uwagę fakt, że grupy dżihadystów w przeszłości wspierane przez USA i tak przyłączyły się do ISIS. Mieliśmy tego przykład z bojownikami, którzy pomogli obalić pułkownika Kadafiego w Libii. Lider Libijskiej Islamskiej Grupy Walczącej, Abdelhakim Belhadż, który kiedyś spotkał się z senatorem Johnem McCainem i Lindseyem Grahamem, niedawno został liderem ISIS w Libii.
Wiele tak zwanych "umiarkowanych" frakcji rebeliantów w Syrii również przeszło do ISIS mimo otrzymania wsparcia ze strony USA. Artykuł podnosi następnie kwestię, że śmierć Zawahiriego pchnie dżihadystów Al-Kaidy w ramiona Islamskiego Państwa i Abu Bakr al-Bagdadiego, obecnego lidera grupy.
"Ale jeśli i kiedy uda się Waszyngtonowi zabić Zawahiriego, przywódcy oddziałów al Kaidy mieliby możliwość ponownego rozważenia, czy pozostać z Al-Kaidą czy też dołączyć do kalifatu Bagdadiego. Możliwe jest, że następca Zawahiriego będzie w stanie utrzymać al Kaidę razem, zwłaszcza jeśli będzie to Nasir al-Wuhayshi, tzw dyrektor al Kaidy i szef jemeńskiego oddziału." stwierdził Mendelsohn. "Jednak jest bardziej prawdopodobnym, że gdy zabraknie Zawahiriego al Kaida będzie dryfować w kierunku obozu ISIS, oferując mu siłę, zasoby i dostęp do aren, takich jak Algieria i Jemen, gdzie dotychczasowa dominacja al Kaidy utrudniała ekspansję ISIS".
"Jest to z pewnością ironiczne, że w tym momencie, kiedy Stany Zjednoczone są bliżej niż kiedykolwiek zniszczenia Al-Kaidy, jej interesy byłyby lepiej realizowane poprzez utrzymywanie organizacji terrorystycznej oraz Zawahiriego przy życiu."
Słowa Mendelsohna dotyczące rewolucji arabskich i ewentualnego wzrostu państwa islamskiego nie tylko pomijają fakt, że zarówno Al-Kaida jak i Islamskie Państwo ISIS działają pod tą samą flagą ale również ignorują oficjalną amerykańską strategię kampanii destabilizacji dla reorganizacji regionu poprzez wojny realizowane rękami pośredników.
Administracja Obamy i jej sojusznicy uzbrajają, finansują i szkolą zagraniczne armie dżihadystów, które mają znane powiązania z państwem islamskim ISIS, jednocześnie określając tych "bojowników" mianem umiarkowanych rebeliantów w celu ułatwienia zmiany reżimu w Syrii.
Z tysiącami tzw rebeliantów otwarcie uciekających do i walczących u boku państwa islamskiego, taktyka Mendelsohna jest niczym więcej niż próbą dalszego zacierania granic pomiędzy wrogami i sojusznikami, ilustrując po raz kolejny, że oligarchowie CFR są szczęśliwi wspierając krwawych dżihadystów w imię eliminacji świeckiego reżimu Asada, który walczy przeciwko ISIS.
Prezydent Obama nie pozostawił wątpliwości co do swoich intencji, znosząc pod koniec 2013 roku sekcje prawa amerykańskiego zakazującego uzbrajania znanych grup terrorystycznych, w celu utrzymania dostaw wsparcia militarnego dla dżihadystów walczących z Assadem.
W styczniu 2014 i sierpniu 2012 Council on Foreign Relations przedłożył podobne opinie w sprawie Al Kaidy i potrzebie by Stany Zjednoczone dalej wspierały grupę - oczywiście tą samą grupę, którą wykorzystuje się jako uzasadnienie demontowania praw obywatelskich każdego Amerykanina od czasu ataków 9/11.
W styczniu ubiegłego roku, członkowie CFR, Michael Doran, William McCants i Clint Watts twierdzili, że wspieranie Ahrar, al-Sham grupy terrorystów w Syrii, która zobowiązała się do wierności przywódcy Al-Kaidy Ajmanowi al-Zawahiri i którego lider pomógł zaplanować ataki 9/11, pomoże Stanom Zjednoczonym "powstrzymać Iran i Syrię" w ramach "szerszej strategii” Obamy.
W sierpniu 2012 roku, członek Rady Stosunków Zagranicznych, Ed Husain również chwalił obecność bojowników Al-Kaidy w Syrii w czasie, gdy media wciąż traktowały ich tam obecność jako teorię spiskową. Husajn nawet pogratulował "zabójczych rezultatów", jakie były efektem ataków terrorystycznych bojowników Al-Kaidy.
Council on Foreign Relations jest uważany za "najbardziej wpływowy think tank zajmujący się polityką zagraniczną" Ameryki, ma głębokie powiązania z Departamentem Stanu USA. W 2009 roku, Hillary Clinton z zadowoleniem przyjęła fakt, iż CFR założyło placówkę na tej samej ulicy gdzie znajduje się Departament Stanu w Waszyngtonie, ponieważ według niej to oznaczało że "nie będzie musiała daleko podróżować by jej mówiono co powinna robić."