Sekretarz obrony Mark Esper ogłosił na piątkowej konferencji prasowej, że w odpowiedzi na atak na saudyjskie systemy eksportu ropy naftowej administracja Trumpa wyśle amerykańskie wojska na Bliski Wschód.
Na prośbę królestwa Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich prezydent Trump nakazał
w regionie, w tym za ostatni atak na Aramco - rzekomo przeprowadzony przez rebeliantów Houthi z Jemenu.
powiedział dziennikarzom Esper.
Gen. Joseph F. Dunford Jr., szef Połączonych Szefów Sztabu, powiedział, że dokładna liczba amerykańskich żołnierzy zmierzających do regionu nie została ustalona, ale że będzie to
„umiarkowane rozmieszczenie” liczone w setkach a nie w tysiącach.
Dodatkowo, ataki militarne nie są obecnie rozpatrywane, ponieważ Trump nie chce podsycać wojny, ale ostatecznie ich nie wykluczono.
Chociaż administracja nie wyklucza ataków, to wyżsi urzędnicy wskazali, że na razie prezydent chce utrzymać nieofensywną, obronną postawę. Pytany przez reporterów, czy administracja nadal rozważa tak zwane działania kinetyczne, czy ataki wojskowe, pan Esper powiedział:
„Obecnie nie jesteśmy w takim momencie.”Choć z pewnością w oczach kompleksu wojskowo-przemysłowego decyzja Trumpa nie idzie wystarczająco daleko, to prawdopodobnie postrzegana jest jako pozytywny rozwój w ich długoterminowych planach obalenia Iranu, które zostały zarysowane przez generała
Wesleya Clarka w 2007 roku.