Fukushima jest największą katastrofą atomową w historii świata. Skala skażenia i jego zasięg obejmuje całą północną półkulę ziemi. Setki tysięcy ludzi umrą z powodu skażenia powietrza, wód, jedzenia. Jednakże w tak krytycznej sytuacji naukowcy, profesorowie, eksperci mówią obywatelom że wszystko jest w najlepszym porządku.
W Japonii, Europie, USA obniżono progi dopuszczalnego napromieniowania aby ukryć skalę problemu. W Japonii rodzice z Fukushimy są wściekli na zmiany przepisów, które oznaczają, że dzieci w wieku szkolnym mogą być narażone na 20 razy więcej promieniowania niż wcześniej było dopuszczalne. Rodzice przynieśli worek radioaktywnej ziemi z placu zabaw urzędnikom zajmującym się edukacją w proteście przeciwko obniżeniu norm bezpieczeństwa jądrowego w szkołach. Dzieci mogą być narażone na 20 razy więcej promieniowania niż wcześniej było dopuszczalne. Nowe przepisy wywołały oburzenie. Starszy doradca w rządzie zrezygnował z posady, a premier, Naoto Kan, jest krytykowany przez polityków z jego własnej partii.
Eksperci twierdzą, że nic nam nie grozi, więc nic nam nie grozi? Niedługo usłyszymy w telewizji, że pluton krążący w atmosferze jest zdrowy, może nawet jakiś naukowiec zaproponuje żeby go traktować jako witaminę “P”. Czy mamy do czynienia z brakami w edukacji nie tylko polskich naukowców? Czy może brakiem etycznych zasad, strachem przed utratą pracy lub chęcią zyskania aprobaty ze strony lobby atomowego?
Na szczęście środowisko naukowe nie jest monolityczne i można się czegoś konkretnego dowiedzieć niestety nie od naukowców z Polski.