Konrad Stachnio, konradstachnioblog.wordpress.com
Polska
2018-03-19
Doprawdy ciężko nie zgodzić się z Peterem Sloterdijkiem, kiedy mówi o tym, że obecnie walka klas została zastąpiona walką na linii ‘dorosłe dzieci’ kontra tzw. dorośli. Twierdząc przy tym, że na co dzień mamy do czynienia z agresywnym infantylizmem roszczącym sobie prawo do bycia ogólnie obowiązującą ‘normalnością’. Oczywiście Sloterdijk nie ma tu na myśli prawdziwego infantylizmu, który reprezentują np. małe dzieci, ale infantylizm, który reprezentują obecnie coraz częściej dorośli, jako ich tzw. way of life. Stąd właśnie wykwit wszelkiej maści dorosłych dzieci, którzy mentalnie stylizują się na tzw. młodzieżowych. Nie ma w tym wszak nic dziwnego, ponieważ w obecnym społeczeństwie starzy ludzie są zdecydowanie elementem niechcianym, zbędnym, do którego coraz częściej ludzie nastawieni są wrogo. Niektórzy w wyniku poczucia jakiegoś przewrotnego ‘humanitaryzmu’, aby ulżyć, tym ‘zbędnym’ tak, aby z godnością mogli opuścić ten wypierający ich świat. Proponują im obecnie kapsuły eutanazyjne, które sprawią, że w każdym momencie, będą mogli się oni ‘wylogować ‘z życia. Oczywiście kapsuły są jedynie technologiczną manifestacją czegoś znacznie głębszego. Mam tu na myśli pewną ideologię i niejako ‘nowe’ podejście do życia, które Thomas Ligotti nakreślił w swoje książce ‘Spisek przeciwko ludzkiej rasie’. Rozważając w niej samobójstwo, jako najlepsze wyjście z koszmaru tzw. rzeczywistości. Kapsuły eutanazji w tym kontekście są jedynie technologicznym zwieńczeniem tej kiełkującej idei ‘radzenia’ sobie z problemami życia w całym ich obecnym ‘splendorze’.
Kapsuły w jakiś przewrotny sposób pomagają przynajmniej umrzeć ‘godnie’ a nie pod płotem. Choć to oczywiście jedynie opcja dla nielicznych. Inni starzy, którzy nie mają gotówki na takie luksusy muszą rozdawać ulotki, lub stać, jako np. ‘ochroniarze’ w, centrach handlowych tzw. rajach naszych czasów. Nie bez przyczyny ci, którzy ‘niestety’ dożyli (ku zmartwieniu swojemu i innych) większego przebiegu swych lat czują obecnie podskórnie a ci bardziej świadomi zupełnie już jawnie, to, że świat ich nie tyle nie potrzebuje, co uważa za zbędnych. Wraz z liczbą zmarszczek, bólów krzyża stają się jedynie zawadą w drodze ludzkości ku swoim celom. Nie ma się, więc co dziwić, że ci podstarzali i tym samym zagrożeni wykluczeniem, jeśli tylko mają na tyle wolnego czasu, siły i pieniędzy przebierają się za młodszych niż są.
Wytyczne atrakcyjności – tej karty przetargowej w optymalizującym i standaryzującym się obecnie społeczeństwie są takie same jak nazizmu to młodość, zdrowie i piękno jak celnie zauważa Michel Houellebecq. W obecnym świecie nie ma już miejsca na starych. Jeszcze jakiś czas temu starość kojarzona była z doświadczeniem życiowym, mądrością i co za tym idzie społecznym poważaniem. Stary człowiek miał w społeczeństwie swoje ważne miejsce. Miejsce mniej lub bardziej otoczone tzw. godnością. Gdzie młodzi ludzie nawet czysto teoretycznie mogli, np. prosić go o radę, jako tego, który przeżył więcej niż oni. Taki człowiek nie musiał niczego udawać ani przebierać się za kogoś młodszego niż jest, ponieważ społeczeństwo potrzebowało go takim, jakim jest, czyli ‘starym’. Miał w nim tym samym swoje należne miejsce. Teraz miejsce to zostało lub zostaje coraz bardziej wymazywane a ludzie, którzy dobili pewnego wieku stoją przed wyborem społecznego ostracyzmu lub starania się bycia młodszymi niż są. To, o czym mówię to tylko jedna z oznak infantylizmu w naszych czasach. Drugą jest atakujący nas zewsząd Harry Potter, którego Sloterdijk nazywa ostatecznym bohaterem neoliberalizmu. Twierdząc przy tym, że w obecnych czasach tylko głupcy liczą jeszcze na coś takiego jak ‘praca’. Ci sprytniejsi sprzedają swoje ‘derywaty’.
Stąd też wykwit wszelkich kursów ‘zmieniających życie’, cudownych psychodelików, które sprawią, że w końcu zaczniesz ‘żyć’. Warsztatów ‘odnowy duchowej’, czy kursów jak zarobić milion na Forexie. Wszystko to są to, właśnie owe ‘derywaty’ wyciągane z kapelusza przez Harrych Potterów. Jednak nie jest to jeszcze oczywiście całościowy ogląd sytuacji. W miarę, bowiem jak żyjemy coraz bardziej w świecie, w którym wszystko ‘wydarza się teraz’ jak piszę Douglas Rushkoff. Znakomita większość ludzi nie jest już w stanie i nie będzie w stanie nadążyć za tzw. postępem technologicznym. Ponieważ w dwudziestym pierwszym wieku tylko urządzenia i algorytmy będą progresywne. Wszyscy inni w zestawieniu z nimi staną się konserwatywni. Tak przynajmniej uważa Sloterdijk.
W związku z tym ludzie żyjąc coraz bardziej z tą świadomością nie mogąc się w żaden sposób dostosować do tej przyspieszającej, nieustanie rzeczywistości i do dziania się wszystkiego w ‚teraz’ – w którym przyszłość coraz szybciej zastępuje przeszłość, mimo najszczerszych chęci pozostaną konserwatystami w zetknięciu z progresem urządzeń i algorytmów. Nie mogąc się dostosować do czegoś, co ich przerasta staną się na powrót mentalnymi dziećmi. Stając się coraz bardziej infantylni, jako reakcja na niemożność radzenia sobie z tzw. światem. Stąd między innymi bierze się owy zalew agresywnego infantylizmu. Nie ogranicza się to oczywiście jedynie do nieuświadomionych procesów mentalnych u ludzi. Świadomi przemian i ich zasięgu tzw. intelektualiści zdają sobie sprawę, w jakim punkcie znaleźliśmy się biorąc pod uwagę chociażby samo NBIC. Stają jednak wobec tych przemian bezradnie. Ci świadomi tych zmian i nieprzewidywalnych zupełnie efektów prac nad środowiskiem technologicznym w ramach radzenia sobie z sytuacją wytwarzają obecnie myślenie magiczne. Czyli robią zupełnie to samo, co ‘prymitywne’ plemiona w dżungli w zetknięciu z nieprzewidywalnym dla nich środowiskiem naturalnym. Wobec takich przemian większość staje się nieświadomie mentalnymi dziećmi. Inni bardziej świadomi stają się mentalnie ‘ludźmi prymitywnymi’ w technologicznej dżungli. Jeszcze inni jak ludzie starsi, dla których miejsca zostaje coraz mniej starają się udawać młodszych niż są, aby nie wypaść ze statku za burtę. Nawet za cenę pogardy i ostracyzmu ze strony młodszych. Bo czy nie to właśnie staje się jedynym uzasadnieniem twojego życia i miejsca w społeczności?. Owa ‘efektywność’. Ciężko nie zgodzić się tutaj z Douglasem Rushkoffem, który twierdzi, że jeśli chcemy budować świat, wyłącznie na tzw. efektywności to powinniśmy od razu pozbyć się z niego ludzi, bo ludzie są ‘nieefektywni’.
W tym świecie kapitalizmu, jako niemal religii sprowadza on nas zawsze do roli czegoś mierzalnego i policzalnego. Wszystko, co nie może być zredukowane do liczby automatycznie po prostu zostaje wymazywane. Kapitalista nie jest jakby się mogło wydawać żadnym hedonistą. Wprost przeciwnie jest zaprzeczeniem hedonisty. Jest kimś, kto dla pomnażania kapitału mógłby poświęcić niemal wszystko. Jest on raczej ascetą, który na ołtarzu swojej religii, którą jest cyrkulacja pieniędzy składa właśnie swój hedonizm. Kapitalizm, coraz mniej potrzebuje obecnie nawet tej wyświechtanej, fikcyjnej demokracji a coraz bardziej pokazuje swoją nową twarz tzw. kapitalizmu. z ‘asian values’.
Choć paradoksalnie w świecie panującej religii pomnażania kapitału bycie właśnie policzalnym i sprowadzonym do liczby gwarantuje i uzasadnia jeszcze nasze miejsce w społeczeństwie. Jeśli nie bylibyśmy, policzalni i wymierzalni, jak produkty zostalibyśmy wymazani. W konsekwencji, aby być tzw. konkurencyjnym na ‘rynku pracy’ chcąc czy nie, aby wygrać z maszyną będziesz musiał stać się czymś więcej niż ona – tzn. stać się pół człowiekiem pół maszyną. Tak to wygląda, jeśli tzw. efektywność ludzi i ich optymalizacja jest jedynym uzasadnieniem ich miejsca w społeczeństwie Bycie człowiekiem nie jest efektywne. Bycie człowiekiem to wspólne życie, oddychanie, patrzenie sobie w oczy, rozmawianie etc. Technologia miała w swoim założeniu właśnie pozwolić na to, by bardziej być ludźmi i działać ze sobą – tak przynajmniej uważa Rushkoff.
Obecnie mamy do czynienia z lansowaniem fałszywej indywidualności, która jest fałszywa, ponieważ człowiek nie jest w stanie wyzwolić się nie będąc automatycznie przechwyconym przez inne siły jak np. obecnie pierwsze, globalne imperium korporacyjne. Na końcu tej drogi do ‘wyzwolenia’ się z wszystkich tzw. więzi jest wyswobodzenie się z bycia członkiem człowieczeństwa, jako takiego. Potem idąc dalej tą drogą spotykamy już mutanty, klony i wszelkie inne formy tzw. martwego życia, jakie wytwarza obecne symulakrum. Ale jest jeszcze przecież ta lansowana obecnie ‘niezależność’, która ostatecznie prowadzi nas to zaniku więzi społecznych, zaniku umiejętności nawiązywania kontaktów i w końcu potwornej nudy jak zauważa Zygmunt Bauman. Ogólnie do scenariusza dobrze przedstawionego w filmie ‘Szwedzka teoria miłości’.
Rozwiązanie przynosi nam w końcu Sloterdijk, gdy twierdzi, że trzeba położyć nacisk na towarzyskość, dobrowolność, ducha daru i współpracę, czyli wszystko to co uważane jest za herezję, w czasach dehumanizacji i sprowadzania człowieka do roli dodatku do software i cyrkulującego kapitału 0,00001% najbogatszych.