Wracając do przyczyn gruźlicy. Przypomnę parę fragmentów ze starych podręczników. Nie, nie, wcale nie specjalistycznych tylko ogólnomedycznych. I tak: “Zarys chorób wewnętrznych”- podręcznik dla pielęgniarek PZWL 1977- "źródłem zakażenia jest zwykle prątkujący chory, który wydziela kilka miliardów prątków w ciągu doby”. Mój ulubiony “Oksfordzki podręcznik medycyny klinicznej” PWN 1993. cyt: “Gruźlica płuc możliwa w rodzinach ubogich i w przypadku kontaktów. z chorymi”.
Innymi słowy nie mamy się czego wstydzić. Już przed 100 laty potrafiono powiązać gruźlicę z sytuacją ekonomiczną społeczeństwa. Największa ilość zachorowań była notowana w miastach przemysłowych po przesiedlaniu Żydów ukazem carskim, po Powstaniu Styczniowym 1863-65. W związku z faktem finansowania powstania przez bankierów żydowskich Rotschilda poprzez Epstaina z banku Lambert w Brukseli, potem Blocha pracującego u Kronenberga, i wydania “Ukazu” carskiego o przymusie przesiedlenia żydów z Rosji, nie można wykluczyć związku pomiędzy napływem taniej siły roboczej a rozwojem Łodzi czy Żyrardowa i przemysłu włókienniczego na potrzeby Prus. Ale to inna historia. Czyli wszyscy lekarze wiedzieli, że w dużej mierze za zachorowania na gruźlicę odpowiada brak białka i słońca. No tak ale jest pewien problem. Ta wiedza podręcznikowa nie jest dostępna w Internecie. W Internecie natomiast znajdujemy zupełnie inne kwiatuszki.
Niestety znaczące okrajanie czasu studiów medycznych w ostatnim półwieczu [o prawie 1000 godzin, do 5 lat! p. min. E.Kopacz, bez sprzeciwu uczelni!] spowodowało, że z programów nauczania wykreślono wszelkie przyczyny powstawania chorób kładąc zdecydowany nacisk na sprzedaż usług. Szczególnie dezinformują w tym względzie czasopisma reklamowe przemysłu farmaceutycznego zwane medycznymi. Obecnie na naukę przeznacza się ok. 0.35% PKB, a jeszcze w “stanie wojennym“ było to 2.4% PKB. Podobnie na leczenie wydawano w stanie wojennym ok. 10.5% PKB, a obecnie nieco ponad 4%. Konkretnie na leki refundowane NFZ wydaje ok. 8 miliardów złotych, a społeczeństwo na zakupy “prywatne” leków ponad 17 miliardów złotych. Widać więc wyraźnie na kim spoczywa ciężar leczenia, pomimo faktu przymusu ubezpieczeń ludności.
I tak od pewnego czasu spotykamy, w różnych czasopismach i miesięcznikach tytuły: “Gruźlica w Polsce. Mamy poważny problem z diagnostyką”. - rynekzdrowia.pl 29.03.2-13 11.48“Prątki są wszędzie”- Polityka 19.03.2013.“Polskie dane gruźlica, ...” rynekzdrowia.pl 21.03.2013 -16.24 “Gruźlica nie pozwoli o sobie zapomnieć” rynekzdrowia 25.03.2013 18.48 “Powrót epidemii gruźlicy” Wprost, “Gruźlica przeprowadziła się do miast” Medycyna Praktyczna. Wszystkie te informacje straszą gruźlicą i wskazują jednoznaczny kierunek; dajcie pieniądze na nowe leki, diagnostykę etc. to będzie lepiej. W pracy drukowanej w Pol.Merk. Lek 2006,123,243, znajdujemy potwierdzenie podręcznikowej wiedzy: “W dużych aglomeracjach miejskich zapadalność jest wyższa aniżeli w małych miastach i na wsi”. “Blisko połowa przypadków gruźlicy we Francji przypada na niewielki region paryski, w którym zapadalność jest 5 razy wyższa od średniej krajowej. Znacznie większa zapadalność jest we Francji wśród bezdomnych i wynosi aż 240/100 000 [ 24 razy więcej]." W Polsce od wielu lat zapadalność na gruźlicę systematycznie się zmniejszała”. Autorzy tej pracy twierdzą, że należy się spodziewać, iż wkrótce Polska znajdzie się w grupie państw o najmniejszej zapadalności. Tak było do 2005 roku. W ostatnich latach natomiast obserwuje się zwiększenie zapadalności na TBC wraz z wiekiem. Mężczyźni chorują dwa razy częściej aniżeli kobiety. Nie ma różnic w zapadalności na gruźlicę w Polsce pomiędzy mieszkańcami wsi i miast!
Co się więc takiego stało, że w okresie ostatnich 7 lat sytuacja uległa zasadniczej zmianie wg p. prof. Z.Zwolińskiej. W Polsce praktycznie wszyscy są szczepieni przymusowo przeciwko TBC. Mamy zaszczepialność rzędu 98% populacji. W tej sytuacji “teoria stada” lansowana przez prof. Zielińskiego, dr Mrukowicza nie jest funta kłaków warta. Pomimo szczepienia zachorowalność wzrasta.
Cyt: "W 2011 roku częściej na gruźlicę zapadali mężczyźni. Zachorowalność na gruźlicę w miastach [w 2011] była wyższa aniżeli na wsi, co jest w Polsce nowym zjawiskiem”.
Pani prof. Zofia Zwolska podaje, "mamy obecnie poważny problem z diagnostyką gruźlicy, jedyną możliwością przerwania łańcucha transmisji jest wczesne wykrycie choroby”.“ Takie mamy prawo, że nieubezpieczony musi stracić przytomność na progu przychodni albo szpitala aby przyjął go lekarz,” dr Zielonka [Polityka].
I pomimo jednoznacznego stwierdzenia, że szczepienia przeciwko gruźlicy nie mają żadnego znaczenia, nadal stosuje się sankcje dla ludzi nie szczepiących się. Wystarczy jednak porównać dane statystyczne zachorowań na gruźlicę Anglii i USA. W Anglii szczepienia na gruźlicę są obowiązkowe, w USA nie, a spadek zachorowań jest taki sam!
Pomimo faktu, że statystyki zarówno w Anglii jak i w USA są wiarygodne i obejmują okres ponad 100 lat, niczego to naszych ekspertów od epidemiologii i chorób zakaźnych nie nauczyło. Nadal idą w zaparte twierdząc, że jedynym sposobem zapobiegania dalszemu wzrostowi zachorowań na gruźlicę są szczepienia. Wygląda na to, że w zapomnienie poszły udowodnione sposoby zapobiegania zachorowaniom na gruźlicę.
Tymczasem wzrost zachorowalności daje się doskonale wyjaśnić systematycznym ubożeniem społeczeństwa w okresie 20 lat, i mądrymi inaczej, poradami rozmaitego rodzaju dietetyków. Od wielu, wielu lat, specjalne programy dla kobiet, rozmaitego rodzaju poranki, wbijają im do głów, że należy jeść przede wszystkim zielsko w postaci warzyw i owoców, a zupełnie zapominają o konieczności zapewnienia dowozu odpowiedniej ilości białka i tłuszczu. Białko jest niezbędne do budowy przeciwciał, a tłuszcze to witamina D, mająca ogromny udział w zwalczaniu gruźlicy. WIEDZIELI O TYM JUŻ XIX wieczni lekarze wysyłając chorych do górskich kurortów. Nie wiedzieli tylko, że to nie powietrze, a duże nasłonecznienie przyspiesza leczenie.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, podany w rocznikach statystycznych, że 80% kobiet kończy naukę na szkole podstawowej to staje się jasnym takie dezinformowanie. To przecież przyszłe matki kształtują nawyki żywieniowe u dzieci. Poza tym większość urzędników to ludzie z licencjatami czyli po dawniejszych kursach pomaturalnych. Trudno więc od nich wymagać rozeznania tematu tym bardziej, że jak widać specjaliści rządowi także mają problemy z przerzucaniem odpowiedzialności.
Np. Główny Inspektor Sanitarny nie zainteresował się nigdy brakiem wentylacji w budynkach zwanych blokami. Pomiary np. dwutlenku węgla wykonane w mieszkaniach z wielkiej płyty wykazały stężenie dwutlenku węgla przekraczające normy Unii Europejskiej 3-5 krotnie. Unia Europejska cofa dotacje rolnikom u których w oborach stężenie dwutlenku węgla przekracza 3000 ppm. A my stwierdzaliśmy w mieszkaniach ponad 5000 ppm, a w sypialniach już po godzinie ponad 10 000ppm. W szkołach po 45 minutowej lekcji stężenie CO2 przekraczało 5000ppm. W żadnym budynku typu wieżowiec nie ma wentylacji, chociaż o wymianie powietrza rzędu 25-40 m3 na godzinę wiadomo od ponad 150 lat. Takie są skutki tzw. Mordów Katyńskich i likwidacji polskiej inteligencji. O typowym przykładzie głupoty ludzi mądrych inaczej, świadczy wydanie milionów złotych na docieplanie bloków z wielkiej płyty z powodu zagrzybiania, a nie zastosowanie wentylacji. Docieplanie nie usunęło ani pary wodnej ani dwutlenku węgla.
Problem potęguje dostęp do wiedzy, ponieważ polskich czasopism medycznych nie ma, a podręczniki są drukowane przy pomocy sponsorów. Trudno od nich wymagać, aby drukowali informacje podważające ich działania i zyski. A w Internecie istnieją głownie informacje Big Farmu i sprzedawców usług. Rozmaitymi sztuczkami zapewniają sobie miejsca w pierwszych “szeregach” pojawiających się ikon. Stać ich także na ‘windowanie’ reklama na czoło otwieranych ikon.
Dlaczego statystyki podają, że choruje więcej mężczyzn aniżeli kobiet? Łatwo to wyjaśnić: wśród bezrobotnych i bezdomnych jest dużo więcej mężczyzn aniżeli kobiet. To głównie mężczyźni zapełniają wszelkiego rodzaju squoty, kanalizacje, pustostany. Śpią ściśnięci po kilku, w jednym pomieszczeniu, aby było cieplej. Ułatwia to “transmisję” jak się wyraża p. prof. Zofia Zwolska.
W żadnym mieście w Polsce nie ma łaźni publicznej dla bezdomnych. Jedyna jaka była w Gdańsku została zamknięta przez dyr. GZNK p. Łapińskiego, pod pretekstem awarii wodociągu i już trzeci rok, ten biedny inaczej, człowiek nie może naprawić rury. W Gdańsku oficjalnie podano, że jest ponad 5000 bezdomnych. I proszę zauważyć, że ŻADNEMU radnemu i posłowi to nie przeszkadza.