Premier Francji Manuel Valls oświadczył na marginesie zjazdu globalistów w Davos w zeszłym tygodniu, że stan wyjątkowy w jego kraju czyli wdrożenie policyjnego stanu wojennego potrwa do momentu kiedy zostanie zakończona "całkowita i globalna wojna" przeciwko państwu islamskiemu.
Dodatkowo, prezydent Francji François Hollande powiedział, że rozszerzenie tych środków jest prawdopodobne. "Musimy zlikwidować, wyeliminować Daesh w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Azji, to jest totalna i globalna wojna z twarzą terroryzmu" powiedział Valls. "Będziemy musieli żyć przez dziesięciolecia lub przez wiele lat z tym niebezpieczeństwem lub zagrożeniem, dlatego jest to wojna. Wiele pokoleń będzie musiało z tym żyć a kryzys w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie będzie musiał być zarządzany."
Po zamachach w Paryżu 13 listopada 2015 roku francuski rząd szybko ogłosił stan wyjątkowy. Ciężko uzbrojone jednostki SWAT wypełniły ulice a policja przeprowadziła ponad 2500 nalotów aresztując setki ludzi.
"Wprowadzono pospiesznie dekret podobny do amerykańskiego Patriot Act aby umożliwić przeszukiwania we wszystkich budynkach i prywatnych domach oraz bez podania prawdopodobnej przyczyny prewencyjne aresztowania każdego uznanego przez władze francuskie za podejrzanego lub niebezpiecznego. Pojęcie bycia niebezpiecznym jest oczywiście niejasne i elastyczne i potencjalnie może dotyczyć każdego w tym dysydentów politycznych." pisze Gilbert Mercier.
Francuska konstytucja, sporządzona podczas wojny z dawną kolonią w Algierii, pozwala na “exceptionnels pouvoirs” dodatkowe kompetencje w wyjątkowych przypadkach.
Choć Francuzi początkowo poparli stan wyjątkowy to teraz przyszła na nich refleksja.
W niedzielę jak donosi AFP"Wzrastające poczucie niepokoju w odniesieniu do swobód obywatelskich przeszło już do jawnego sprzeciwu jak prezydent Francji Francois Hollande wskazał w tym tygodniu, że będzie dążył do utrzymania środków na kolejne trzy miesiące."