Człowiek, który planował samobójczy zamach w Waszyngtonie chciał powstrzymać republikanów, by nie zawiesili wyborów.
Paul Joseph Watson, infowars.com
USA
2018-10-12
Człowiek oskarżony o zbudowanie bomby i próbę realizacji planu samobójczego ataku bombowego w dniu wyborów napisał, że był "zły na kierunek w jakim poszedł kraj" i chciał powstrzymać to, co według niego jest spiskiem republikanów, aby zawiesić proces wyborczy.
Jak twierdzi FBI, 56-letni Paul Rosenfeld z Tappan w stanie Nowy Jork planował w dniu wyborów wysadzić się w National Mall w Waszyngtonie. FBI twierdzi też, że Rosenfeld przyznał się do spisku.
"Detektywi przeszukujący dom odkryli bombę, która ważyła 200 funtów, ale zawierała tylko osiem funtów wybuchowego czarnego prochu." donosi NBC News.
"Gdyby udało mu się zrealizować plany, Rosenfeld byłby w stanie zabić wiele postronnych osób i spowodować niezliczone zniszczenia.” powiedział zastępca dyrektora FBI William Sweeney.
W informacjach podawanych na temat Rosenfelda mocno podkreśla się popierany przez niego system „sortowania", co jest "teorią polityczną, która opowiada się za losową selekcją urzędników państwowych".
Jednak większość raportów w ogóle nie wspomina o tym, że oskarżony terrorysta jest lewicowcem. [demokratą]
Na jednym ze swoich blogów Rosenfeld skarżył się na nadmierny wpływ korporacji na demokrację, za co obwiniał "chrześcijańską filozofię polityczną Oświecenia".
Wyraził on też teorię spiskową, że Republikanie planują ogłosić publicznie, że terroryści zinfiltrowali Partię Demokratyczną, co ma być pretekstem do zawieszenia głosowań i stałego zainstalowania ich w Białym Domu.
"Nawet dziś, pomimo wszystkich naszych "demokratycznych" pretensji w USA, można łatwo wyobrazić sobie scenariusz, w którym prezydent Jeb Bush (po akcie nuklearnego terroryzmu) zawiesza proces wyborczy, pod pretekstem, że" terroryści "przeniknęli do partii Demokratów. Wieczna dynastia przywódców Busha byłaby wiarygodnym wynikiem takiego spisku." napisał Rosenfeld.
Lewicowe polityczne poglądy Rosenfelda wzbudzają obawy o to, że skrajna retoryka takich osób jak Maxine Waters, Hillary Clinton i innych, radykalizuje ekstremistyczne skrzydło lewicy, co może doprowadzić do brutalnych ataków.